Wspomnienie o Andrzeju Dworaku

„Jestem człowiekiem konkretnym” – mawiał. „Wszelkie ideologie górskie, a szczególnie rozpływanie się w niebycie są mi obce. Przed nami są góry. Mają swoje rozmiary, trudności i trzeba na nie wchodzić w określonym czasie. By tego dokonać trzeba odpowiednio wyćwiczyć organizm oraz zarobić dostateczną ilość pieniędzy. Reszta to bzdury.”
Wojciech Jedliński
sobota, 27 sie 2022

W sierpniu bieżącego roku mija 50 lat od wypadku u podnóża wschodniej ściany Mont Blanc, w którym zginął Andrzej Dworak. Był wspinaczem niezwykłej klasy. Piszę wspinacz, bo Andrzej sam się z upodobaniem i uporem tak nazywał. „Jestem człowiekiem konkretnym” – mawiał. „Wszelkie ideologie górskie, a szczególnie rozpływanie się w niebycie są mi obce (Karłowicz). Przed nami są góry. Mają swoje rozmiary, trudności i trzeba na nie wchodzić w określonym czasie. By tego dokonać trzeba odpowiednio wyćwiczyć organizm (także psychikę) oraz zarobić dostateczną ilość pieniędzy (ekwipunek, dojazd, powrót). Reszta to bzdury.”

Trochę był w tym przekorny. Zachwycał go majestat gór, z upodobaniem słuchał muzyki klasycznej – lecz nie chciał o tym opowiadać. Systematycznie uczył się języków. Skończył ekonomię na Uniwersytecie w Łodzi. Pracował jako kierownik działu w fabryce ubiorów "Próchnik".

Gdy po wspólnym sezonie tatrzańskim (I jednodniowe przejście „Momatiukówki” na Kazalnicy) Andrzej nabrał pewności, że stać go na wiele, wdrożył się w wytężający, systematyczny trening i w kolejnym sezonie zimowym z powodzeniem przeszedł Kazalnicę Mięguszowiecką Drogą Momatiuka (II przejście zimowe), wschodnią ścianę Rysów (pierwsze przejście zimowe), północno-wschodnią ścianę Cubrynki (I przejście zimowe). Latem 1970 roku wspinał się w Dolomitach, będąc uczestnikiem prestiżowego, centralnego wyjazdu.

Kolejny sezon zimowy to masyw Mont Blanc i filar Narożny drogą Waltera Bonattiego – pierwsze zimowe przejście. Przeprowadził tam połowę skalnego bastionu, a tak zwane „śliczne zacięcie”, gdzie legendarny Walter systematycznie wieszał ławeczki, przeszedł w stylu A0 mimo 15 stopni mrozu i ciężkich wibramów. Kto nie wierzy niech otworzy piąty tom „W skałach i lodach świata” na stronie 337. Tę wspinaczkę „Le Figaro” zaliczył do rzędu „najwybitniejszych osiągnięć w historii alpinizmu”. Andrzej zapłacił za to wejście amputacją jednego palca u stopy. Po opuszczeniu szpitala w Chamonix natychmiast zakupił podwójne buty Hivernale Galibier.

Po przejściu filara Trollryggen od lewej Wojciech Jedliński, Tadeusz Piotrowski, Ryszard Kowalewski, Andrzej Dworak. Zima 1972 Åndalsnes przed domem Arne Randers-Heen’a (archiwum Wojciecha Jedlińskiego)

Lato 1971 roku to nasza wspólna nowa droga na centralnym Filarze Brouillard na Pico Luigi Amadeo i dalej aż do wierzchołka Mont Blanc. Potem była zimowa Norwegia (I zimowe przejście filara Trollryggen – tzw. pionowa mila Europy – osiem dni wspinania). Sezon letni 1972 to znów masyw Mont Blanc. Tam intensywne i piękne życie Andrzeja Dworaka zakończyła monstrualna lawina seraków. Tego dnia, a właściwie nocy, pogoda była mroźna. Na wschodniej flance Brenvy było wielu wspinaczy. Warunki wydawały się bezpieczne. Spadliśmy obaj. Byłem poturbowany, wręcz znokautowany, ale żywy. Nie zdołałem odciągnąć w dół nieprzytomnego i połamanego lecz żyjącego przyjaciela. Do dziś odczuwam z tego powodu piekący żal, bo po chwili zeszła następna lawina, która zamurowała Andrzeja kilkumetrową warstwą lodowego gruzu.

Energia, witalność i odwaga Andrzeja została gwałtownie zatrzymana. Ciało jego zamrożone płynie wraz z lodowcem Brenva – aż kiedyś po latach dotrze do doliny Veni. Kiedyś ktoś być może pochowa jego szczątki. Pasja będąca niekiedy sensem życia usprawiedliwia górską śmierć. Andrzej dwukrotnie zrealizował stuletnie marzenia polskich taterników by co najmniej dorównać alpinistom innych nacji w górach europejskiego kontynentu. Zrobił to zimą na Grand Pilier d'Angle i również zimą na Trollryggenie.

Kilka lat wcześniej gdy na Powązkach staliśmy nad grobem Wiesława Stanisławskiego Andrzej nieoczekiwanie powiedział: „Błogosławieni umarli albowiem zostali obdarowani skrzydłami i nie muszą stąpać po ziemi”.

Łódź, sierpień 2022